Przejdź do głównej zawartości

Fantasy...: Opowiadanie Larissa



Rozdział I

Otworzyłam oczy.

Zdawało mi się, że świat, jaki znałam przestał istnieć. W sumie było to bardzo prawdopodobne. Nie mogłam myśleć o niczym innym. Ból rozsadzał moją czaszkę, nie czułam nic oprócz niego. Był tak przeszywający i potężny, że niemal namacalny. Zdawało mi się, że stado sępów czeka aż się wykrwawię, by pożreć moje ciało...

Nie obchodziło mnie nic. Chciałam jedynie pozbyć się tego bólu. Było mi wszystko jedno, czy będę po tej, czy po drugiej stronie. Przyznaję, w tamtej chwili chciałam się poddać. Z całych sił, które mi pozostały. Bałam się, że już nigdy nie stanę na nogi, że zostanę więźniem własnego ciała.

Wolałabym być martwa.

Po jakimś czasie, który mi wydał się wiecznością, zorientowałam się, gdzie jestem. Była to pusta, płaska z każdej strony równina pozbawiona wody, a zarazem życia.

Woda.


Tak bardzo chciało mi się pić. Szalone pragnienie nie dające się ugasić sprawiało, że moja krew stawała w miejscu, moje płuca zamieniały się w piasek, a gardło płonęło. Wiedziałam, że poszukiwania zdadzą się na marne. Nagle usłyszałam kroki.

Popatrzyłam w górę.

Młody mężczyzna w czarnym płaszczu i wojskowych butach (stroju o wiele za grubym na taką pogodę) patrzył na mnie z wyrazem twarzy pełnym troski.

- Dziecino, co ci się stało?

- Kim jesteś?

- Nie mogę powiedzieć.

- A ja nie mogę powiedzieć, co mi się stało - bezsensownie uniosłam się dumą.

- Niech ci będzie. W takim razie muszę cię zbadać, uparciuchu.- wyciągnął z kieszeni gumowe, czarne rękawiczki.

- Nie pamiętam co się stało, ale jestem bardzo spragniona. - mężczyzna kiwnął głową i odszedł.

"Co to ma znaczyć?" - pomyślałam.

- Już jestem- powiedział, nachylił się i polał wodą moją twarz.

W tamtej chwili chyba ucałowałabym go ze szczęścia.

- Muszę cię stąd zabrać…

 Straciłam siłę, by cokolwiek powiedzieć.

Podłożył jedną dłoń pod moją głowę, drugą pod plecy i ostrożnie, żeby mnie bardziej nie uszkodzić, ustawił mnie w pozycji siedzącej, opierając mój skruszony kręgosłup na swoim ciele.

Sprawnie przekręcił swoje ciało nie wypuszczając mnie z rąk i na klęczkach chwycił mnie delikatnie, ale zdecydowanie. Po chwili wstał.

- Spokojnie, to tylko pięć metrów

- Jestem spokojna.

- Cała drżysz.

- Może to skutek udaru albo innego cholerstwa.

- Nieważne.

- Skąd się tu wziąłeś?

- Jechałem do pracy.

- Przez takie pustkowie?

- Tak.

Wkrótce zorientowałam się, co miał na myśli nieznajomy. Zawiózł mnie w jakieś inne miejsce na tym pustkowiu i powiedział:

- No, to jesteśmy na miejscu.

- Ale tu nic nie ma...

- Spokojnie, zaraz wszystko ci się rozjaśni - wyciągnął mnie z samochodu.

Otworzył ukryty właz i wniósł mnie pod ziemię.

- Co się dzieje? Co to za miejsce?

- Szpital wojskowy.

Gdy zeszliśmy na dół, moim oczom ukazał się długi, mocno oświetlony korytarz z tysiącem drzwi.

Zostałam przeniesiona na salę, która przypominała oddział ratunkowy. Srebrnooki ułożył mnie na łóżku i zwyczajnie wyszedł. Nie miałam pojęcia co się stało, jak to się stało i co z tego wyniknie. Przed oczami miałam tylko ten niesamowity srebrzysty blask.

Wkrótce pozbawiono mnie godności, rozbierając, a właściwie rozcinając moje ubranie i wrzucając mnie do wanny. Nigdy nie zastanawiałam się, jak czuje się rozżarzony węgiel wrzucony do wody. Para zamgliła okulary lekarzy i pielęgniarzy, a ja zanurzyłam się razem z głową.

Przez taflę wody widziałam jedynie ludzi o różowych twarzach krzyczących w panice.

Czułam się doskonale.

W sensie fizycznym i psychicznym.

Ktokolwiek mi to zrobił, to nie przypadek, że taki szpital znajduje się pośrodku pustyni.

W sumie Las Vegas też znajduje się pośrodku pustyni.

Zastanawiam się, co się teraz stanie. Może utonę w tej wannie, może oni się ugotują, może wyciągną mnie z wody i wyniosą na zapinanych noszach szpitalnych do jakiegoś oddziału o dziwnej nazwie.

Los wybrał punkt trzeci.

Ostatnie, co pamiętam to ukłucie igły i zimny płyn wlewający się do mojej krwi.

Gdy się obudziłam, oślepiło mnie światło lamp ledowych.

Wtedy miałam nadzieję, że to może Bóg chce mnie zabrać z tego świata

Ktoś nacisnął pstryczek i ledowe światła zgasły. Teraz panował półmrok, a za oknami było niebiesko. Zorientowałam się, że to wczesne godziny poranne.

Gdy właz do sali się zatrzasnął, nagle poczułam dziwny rodzaj bólu. Nie pomogła morfina. To po prostu była tęsknota.

Za rodziną,

Za domem,

Za przyjaciółmi,

Za Nim.

I za normalnym światem.

cdn.



Julia Trubacz

Komentarze

  1. Hej,
    Może wrzucajcie zdjęcia do oddzielnych katalogów, please? A w wątku tylko odnośnik, bardzo kiepsko to wygląda jak jest wrzucone 300 zdjęć jedno pod drugim na main page'u.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Super Dwójki 2024

Zdjęcia: Julia Kalinka & Natalia Mazurek DRESHWOOD  

XXV Prezentacje Artystyczne Młodzieży II LO

  Zdjęcia: Julia Kalinka DRESHWOOD

Rozpoczęcie roku szkolnego 2023/2024

Zakończenie roku szkolnego 2022/2023

 

Rozpoczęcie roku szkolnego 2022/2023